czwartek, 28 września 2017

Papierowy Księżyc - Anna Crevan Sznajder

Jakiś czas temu uraczyłam was recenzją „Niczyjej” Anny Crevan Sznajder, po której kac książkowo-animo-mangowy jest ze mną po dziś dzień. Z racji tego sięgnęłam po kolejne dzieło Ani, a mianowicie „Papierowy Księżyc”, który dostałam od autorki podczas wspólnie spędzonego czasu na Warszawskich Targach Książki. Bardzo ci za to dziękuję Aniu 😘

Jest to króciutka historia, która ma zaledwie 80 stron. Opowiada o bólu, niepewności, rozczarowaniu, bezsilności, tragedii, miłości i śmierci. Dużo tego prawda? Mimo to od tego majstersztyku nie można oderwać wzroku.

„Milczę, ale łzy zupełnie niechciane spływają po mojej twarzy. Ma rację i nie ma jej jednocześnie.”

Poznajemy przebłyski wspomnień młodej kobiety, której życie posypało same kłody pod nogi. Wiemy, co czuje i jak próbuje podołać nieuniknionej prawdzie, a wręcz się z nią pogodzić. A jaka jest ta prawda? Mimo młodego wieku jej życie przemija i już niedługo na wieczność pogrąży się w objęciach Morfeusza. Czując nieuchronny koniec postanawia pozostawić coś po sobie miłości swojego życia. Mimo ogromnego bólu postanawia, iż spełni swój ostatni cel. Pomimo tego, że jej się udało wypełnić tą misję, nie mamy przepełnionego tęczą i słodyczą Happy Endu. 

„Jeszcze nie czas, nie czas…
Tylko mam go coraz mniej!”

Książkę czytało mi się niezmiernie szybko, za szybko. Jednakże jest to jedna z tych pozycji, których nie da się odłożyć natychmiast na półkę zaraz po jej przeczytaniu, a zmusza ona nas do wielogodzinnych refleksji, czym jest miłość, żal i jak to oddziałuje na nasz żywot. Zadajemy sobie pytania w stylu: „Na pewno dobrze postępuję?”. Rozmyślamy, czy w przeszłości nie popełniliśmy ogromnego błędu, który teraz waży na naszym szczęściu.

„Czy byłabym w stanie zrobić to raz jeszcze?”

Papierowy Księżyc jest wspaniałym dziełem, które szybko nie zniknie z naszych myśli. Stanowczo odradzam czytać, jako lekturę do poduszki! Ja tak postąpiłam i miałam następnego dnia za sobą nieprzespaną noc! Ciężki klimat, w jakim jest napisana książka pozostaje od początku do końca.

Najbardziej mi się w niej podobało niekonwencjonalne podzielenie tekstu na krótkie urywkowe wspomnienia z różnych perspektyw myślowych naszej bohaterki, jednakże łączą się one w piękną i wzruszającą całość.

Zaskoczę was pewnie informacją, że jest to alternatywne zakończenie „Niczyjej”, (dzięki ci o wielki Kami za to!). Mimo to spokojnie można przeczytać „Księżyc” bez zapoznania się z jej treścią, choć wiele to pomaga i wyjaśnia pewne niuanse. Dodatkową ciekawostką jest to, że w tekście na próżno szukać imienia chłopca, który zawrócił w głowie naszej bohaterce, ponieważ nigdy nie wymieniła go z imienia, ale domyślamy się kto nim może być ;)

Zakończenie, mimo że nic nie ukrywa możemy je zinterpretować na dwa sposoby, a jakie? Tego już wam nie zdradzę :) Musicie sami się w nie zagłębić.

Do niedawna „Papierowy Księżyc” można było zamówić u Ani w ramach akcji: „Kupując tą książkę wspierasz wydanie Niczyjej”. Ale jak już wiemy „Niczyja” zostanie wydana nakładem wydawnictwa Novae Res na początku przyszłego roku :) A Ania zdradziła mi, że na końcu drugiej części: „Tylko twoja” prawdopodobnie ukaże się „Księżyc” w formie dodatku :) Więc i wy będziecie mogli się nim cieszyć w trochę bardziej odległej przyszłości :)

Oceniam tę książkę wysokim 10+/10, ponieważ zmusiła mnie do zadania sobie pytania: „Czy ja naprawdę jestem szczęśliwa?”. Polecam serdecznie wam się z nią zapoznać :)


poniedziałek, 25 września 2017

Alek Rogoziński - Do trzech razy śmierć

Hej :) Dziś mam dla was recenzję wspaniałej komedii kryminalnej „Do trzech razy śmierć” Alka Rogozińskiego.  Książkę wraz z autografem nabyłam na Warszawskich Targach Książki, gdzie wystałam się ponad godzinę, ale w żadnym wypadku nie żałuję ;) Do trzech razy śmierć jest pierwszym tomem z cyklu Róża Krull na tropie.

„Kątem oka odnotowała, że do jej głowy zbliża się duży, dziwny przedmiot, a chwilę potem poczuła, jak jej czaszkę przeszywa ostry ból. I wtedy straciła przytomność.”

Historia zaczyna się od zaproszenia na zjazd pisarzy, które otrzymuje główna bohaterka Róża Krull autorka powieści kryminalnych. Spotkanie ma się odbyć w pięknym dworku pod Krakowem, a Róża nie ma wcale ochoty na nie jechać, ponieważ mają na nim być jej koleżanki po piórze, a za większością nie przepada. Niestety jej specjalista od public relations a zarazem jej bliski przyjaciel Pepe nie daje jej wyboru. Róża dobrze czuła, że przyjazd nie jest najlepszym pomysłem, gdyż już pierwszego wieczoru jedna z zaproszonych pisarek zostaje otruta. I to nie w byle, jakim stylu, ale pozostawiona na miejscu zbrodni czarna róża wskazuje, że morderca realizuje fabułę jednej z powieści naszej bohaterki.

Róża postanawia zrobić własne śledztwo w tej sprawie. A pomogą jej w tym Pepe, młody boy hotelowy, który jest oczarowany kryminałami oraz trzy szalone blogerki, które na spotkanie przybyły w roli gości specjalnych. Czy uda im się rozwikłać tajemnicę czy morderca będzie sprytniejszy? A może polska policja poradzi sobie z tym sama? Odpowiedź na te pytania znajdziecie na kartkach powieści, którą przeczytałam jednym tchem.

Mimo, że jest to komedia kryminalna dostarczyła mi dreszczyku emocji, ponieważ na dworze szalała straszna burza a ja byłam sama w domu :D A jak wiecie moja rozwinięta wyobraźnia podpowiadała mi coraz to gorsze scenariusze :D Mimo to przy czytaniu przysłowiowy banan nie schodził mi z twarzy ;)

„Róża posłusznie zaczęła kreślić dedykację. Nigdy nie umiała ich pisać zwięźle i krótko, a do tego każdemu starała się napisać coś innego, co wywoływało czasem niezadowolenie jej fanów, zmuszonych przy różnych okazjach czekać na podpisanie książki w takich kolejkach, jakie ustawiają się z reguły tylko przy okazji promocji masła i cukru w Biedronce.”

Co mnie w tej książce urzekło? Przede wszystkim humor, którego było naprawdę dużo. Niewielkie nawiązania do słynnego detektywa stworzonego przez nieocenioną Agathe Christie były tylko wisienką na szczycie literackiego tortu. Fabuła powieści przypominała mi (i pewnie tylko mi) w kilku miejscach jej powieść, która jest moją ulubioną, a jej recenzja była moją pierwszą na blogu :) Zgadniecie, o którą mi chodzi? :D

Plusami powieści są również przedstawienie świata pisarzy w humorystyczno – karykaturalny sposób, który mi osobiście się spodobał. Bezkonkurencyjne dialogi również zasługują tutaj na pochwałę.

Jedno jest pewne. Książka nie nudzi i nie ma się ochoty jej odłożyć. Kiedy ją skończyłam doznałam zawodu, że to już koniec:( Alek Rogoziński mnie nie zwiódł i jego dzieło nad wyraz mi się spodobało. 

Teraz z niecierpliwością czekam, aż zakupię drugą część przygód Róży – Lusterecko, powiedz przecie, której premiera już w ten weekend!


Książkę bezapelacyjnie polecam i oceniam na mocne 9,5/10 ;)

niedziela, 24 września 2017

„Krzyżowiec” - Grzegorz Wielgus


Czytając książkę „Krzyżowiec” autorstwa Grzegorza Wielgusa czułam się jak na lekcji historii. Autor przenosi nas do roku 1098, kiedy bardzo popularne są wyprawy krzyżowe.

Dla jednych będzie to duży plus, który przeważy po stronie: za, przy wyborze lektury, dla innych niestety może się okazać czynnikiem na minus. Nas osobiście to zaintrygowało.

Razem z Geradiel po przeczytaniu książki starałyśmy się ubrać tą opowieść w jedno słowo. Było nam z tym ciężko, ponieważ mamy odmienne zdania, co do treści tej książki. Stwierdziłyśmy jednak, że jest ona dość specyficzna.

Jak sam tytuł wskazuje, jest to książka o Krzyżowcu. Jest on osobą niemą, jego celem jest dojście do Ziemi Świętej, aby odkupić się z win i oczyścić swoją duszę. Owy Krzyżowiec zginą w bitwie i teraz poszukuje odkupienia.

Tak też już na samym początku książki mamy z koleżanką odmienne zdania na jej temat. Mi osobiście początkowe opisy powrotu do żywych bardzo przypadły do gustu. Coś zaczęło się dziać i to na samym początku książki. Pierwsze myśli po zaczęciu czytania książki były: aaa to coś dla mnie, muszę to przeczytać.

Mi natomiast początek nie przypadł do gustu. Okej, przyznam szczerze, opis książki mnie zaintrygował i podpowiadał, że muszę ją przeczytać.  Niestety pierwsze strony trochę mnie zniechęciły. Jestem osobą o słabych nerwach, a te opisy i moja wybujała wyobraźnia zrobiły swoje. Najgorsze było jak zaczęłam sobie to wszystko wyobrażać. Po trzech stronach miałam już dość, a mój żołądek wywracał się na drugą stronę, podróż w dusznym busie mi w tym nie pomagała.

Tak jak widać początek rządzi się swoimi prawami. Osoby o słabych nerwach nie powinny czytać, jednak jak dla mnie za wiele stracą. Książka rozkręca się coraz bardziej, a nasz bohater zaczyna swoją podróż.

Krzyżowiec wędruje przez Europę i widzi jak wiele ludzi przegrywa walkę z epidemią, jaką jest dżuma. Ludzie cierpią z powodu choroby, a on wędruje dalej. Na swojej drodze spotyka wiele osób. Niektóre są przyjazne a inne wrogo nastawione: zjawy, demony czy też potwory.

I jak tu nie kochać akcji, która toczy się w tej książce. Tym razem obydwie mamy te same zdanie. Autor w końcu (dla mnie przez cały czas) zaczyna wprowadzać bardzo ciekawe momenty i akcje do książki. Książka zaczyna wciągać nas coraz bardziej i bardziej.

Dalsze losy naszego Krzyżowca są bardzo ciekawe i porywają czytelnika, a nawet mnie. Co prawda na początku książki byłam bardzo wrogo nastawiona. Praktycznie ją już skreśliłam. Jednak po wielu namowach dałam książce szansę.
Akcja zaczęła toczyć się w bardzo fajnym rytmie, co spowodowało, że się zaczytałam. I co z tym idzie nie wyspałam się do pracy. Kto normalny czyta książki do drugiej w nocy, gdy do pracy ma na godzinę szóstą rano? Tylko ja.

Kolejnym naszym sporem okazał się język powieści.

Ujęła mnie plastyczna barwa języka, którą autor wprowadził do książki. Dodatkowo posiadam też bardzo dobrze rozwiniętą wyobraźnię i dzięki opisom bardzo łatwo sobie mogłam wyobrazić rozgrywającą się akurat scenę. W książce rządzą opisy i sięgają po tą książkę nie spodziewajcie się jakiejś wielkiej ilości dialogów. Główny bohater to niemowa, więc dialogi występują tutaj bardzo sporadycznie. I pomimo tego nie czułam, żeby książka była trudna w odbiorze.

Za to ja mam inne zdanie na ten temat. Co prawda akcja bardzo mnie wciągnęła i zaspałam do pracy, ale to nie język, a sama akcja była tego powodem. Jeżeli chodzi o odbiór książki to mam mieszane uczucia. Jak dla mnie jest w niej stanowczo za dużo opisów a za mało dialogu. Ileż to można czytać opisy i opisy i opisy. Z jednej strony jest to bardzo przydatne i możemy lepiej poznać świat z książki. Jednak mnie takie coś bardzo męczy.
Trzeba zaznaczyć, że jest to debiut pana Grzegorza i spisał się on na meda, bo aby wpaść na taki pomysł to nie lada gratka ;)

Jak widać nasze zdania bywają podzielone, ale z jednym się zgadzamy. Książka zasługuje na przeczytanie. Wspólnymi siłami oceniamy ją na 7,5/10









piątek, 22 września 2017

"Sapere Aude" - Małgorzata Sambor- Cao



Na blogu Poligon Domowy trwa akcja Book Tour z Książką „Sapere Aude” i z tego co wiem to można się jeszcze zapisać do zabawy.


„Sapere Aude” jest książką, której się trochę obawiałam. Dzień przed rozpoczęciem czytania tej powieści miałam przyjemność poznać autorkę. Szczerzę mówiąc po tym co się dowiedziałam na temat tej książki byłam bardzo zaciekawiona, lecz i nie pewna.

Oczywiście moje obawy rozeszły się bardzo szybko.  Wystarczyło przeczytać kilka strona, abym wciągnęła się w wir wydarzeń. Bardzo ciężko było mi się rozstać z bohaterami tej powieści jak i z samą książką.  Mogę śmiało stwierdzić, że uzależniła mnie ona od siebie. Działało to na zasadzie im więcej przeczytałam tym trudniej było przestać myśleć o powrocie do czytania.

Cała akcja książki rozgrywa się w Meksyku- mieście gdzie w siłę rosną gangi narkotykowe. Tu biedni aby przeżyć często przyłączają się do nich, a bogacze żyją w swoich bankach mydlanych.
Jest tu idealnie pokazana skrajność życia ludzi biednych i bogatych.

Michael van Horn jest synem biznesmena, który prowadzi interesy na terenie Meksyku oraz Stanów Zjednoczonych. Michael ma w przyszłości odziedziczyć wszystko po Ojcu. Jednak na tą chwilę ma dużo możliwości by zrobić ze swoim życiem co chce. Ma jednak świadomość, że jak stanie n a czele korporacji, to od jego decyzji będzie zależeć życie wielu ludzi.

Główny bohater już na samym początku książki zadziera z jednym gangiem, a gangi nie zapominają i szukają zemsty.

Michael van Horn jest założycielem Azyli w Meksyku. Jednym z tych miejsc jest Sapere Aude. N początku jego pomysł nie był dość dobrze odbierany, jednak z biegiem czasu ludzie zaczęli dostrzegać w azylach wiele dobra. Niestety w życiu nigdy nie jest kolorowo i zawsze znajdą się osoby, którym to nie odpowiada. Tak jest i tym razem… Michael wpada w poważne tarapaty i tępo oraz akcja książki przyśpiesza bardzo szybko.
Niestety za wiele wam nie mogę zdradzić. Jak bym zaczęła opisywać to opisałabym wszystko.
W każdym razie, w tej książce nie brakuje takiej za przeproszeniem pisząc mendy, której by wszystko nie pasowało.


Michael van Horn jest typem osoby, w której każda z czytelniczek znajdzie coś dla siebie. Mnie osobiście urzekła jego dobroć i chęć niesienia pomocy innym.  Michael wyróżnia się na tle osób, które pochodzą z bogatych rodzin. Tak jak wcześniej pisałam inni żyją w swojej bogatej bańce mydlanej  z niej n e wychodzą. Nasz główny bohater dzieli się tym co ma z potrzebującymi, nie potrafi odmówić pomocy.
Natomiast nasza książkowa „menda” jest postacią bardzo zadufaną w sowie, zapewne z bardzo przerośniętym ego. Mam nadzieję, że po przeczytaniu tej książki nazywanie tej postaci „mendą” będzie dla was bardzo zrozumiałe. Nawet nie wiecie ile muszę wkładać starań, aby nie zdradzić wam za wiele. Wracając do tematu, ta postać czuje się bardzo niedoceniona. Według mnie sama jest sobie temu winna, jednak n nie widzi w sobie winy tylko  wszystko obwinia Michaela. To przez niego ma miejsce to co ma i nie ma szans aby temu zaradzić.
I tu jest idealnie pokazane, że osoby z którymi znamy się naprawdę bardzo dobrze, mogą okazać się do nas bardzo wrogo nastawione. Tak naprawdę nie można nikomu bezgranicznie ufać. Zawsze musimy mieć wyjście awaryjne, aby samemu dać sobie radę.

Cała powieść jest bardzo ciekawie opisana. Ma ona podstawę zbudowaną na brutalności innych ludzi oraz na chęci niesienia dobra. Owszem niektóre momenty w książce są dość drastyczne, jednak one dodają pazura tej książce. Jest w nich coś, co powoduje taką fazę czytania, że trzeba przeczytać choćby nie wiem co. Najbardziej podoba mi się realność tej powieści. Te zdarzenia opisane w książce mogą mieć miejsce i zapewne mają. Dlatego ta powieść powinna większości osób otworzyć oczy na zło, które pałęta się po naszym świecie.

Małgorzato Sambor- Cao jesteś wielka i może się powtarzam, ale Napisałaś naprawdę MEGA książkę! Nie mogę doczekać się, aż kolejne twoje powieści trafią w moje ręce.

Za możliwość przeczytania książki jeszcze ze raz dziękuję Kasi z Poligon Domowy. Natomiast moja ocena tej książki jest z góry przesądzona po moim zachwycie. Więc bez żadnych przedłużeń i z czystym sumieniem oraz sercem oceniam tą książkę 10/10!
Ta ocena jest moim zdaniem w pełni zasłużona. Trzymam kciuki za autorkę i za jej nowe powieści.

czwartek, 21 września 2017

Zapowiedzi Wydawnicze na Jesień 2017: Uroboros i YA!



Witam moich książkoholików!
Dzisiaj chcę wam przedstawić zapowiedzi wydawnicze do YA i Uroboros na najbliższe miesiące.

Pierwszą z zapowiedzi jest książka, której najbardziej nie mgę się doczekać:

"Dwór skrzydeł i zguby" Sarah. J. Maas, wyd. Uroboros
Premiera 25 października

Długo oczekiwana trzecia część bestsellerowego cyklu Sarah J. Maas!
Feyra powraca do Dworu Wiosny, zdeterminowana by zdobyć informacje o działaniach Tamlina oraz potężnego, złowrogiego króla Hybernii, który grozi, że rozgromi cały Prythian. Jednak by to osiągnąć, musi najpierw rozegrać śmiercionośną, przewrotną grę… Jeden poślizg może zniszczyć nie tylko Feyrę, ale też cały jej świat.
W obliczu wojny, która ogarnia wszystkich, Feyra znów musi decydować, komu może ufać i szukać sojuszników w najmniej oczekiwanych miejscach. Niebawem dwie armie zetrą się w krwawej, nierównej walce o władzę.
Książka już jest w przedsprzedaży!
Zamówisz Tutaj



Następna z książek bardzo mnie zaciekawiła i zachęciła do siebie. Tą książką jest:



"Listy do utraconej" Brigit Kemmerer, wyd. YA!
Premiera 27 września

Przypadek czy przeznaczenie? Ten list mógł przecież znaleźć każdy…
Declan Murphy to „typ spod ciemnej gwiazdy”. W szkole boją się go nawet nauczyciele. Zbuntowany siedemnastolatek odbywa na cmentarzu obowiązkową pracę na cele społeczne. Pewnego dnia na jednym z grobów znajduje list. Zaintrygowany czyta go i postanawia odpowiedzieć. Gdy Juliet Young odkrywa, że ktoś naruszył jej prywatność i przeczytał list do zmarłej przed niecałym rokiem matki, jest zdruzgotana. Matka Juliet pracowała jako fotoreporterka w różnych miejscach na świecie, dlatego często porozumiewała się z córką poprzez listy. Pokonując złość, odpisuje na wiadomość nieznajomego. Z czasem między Juliet i Declan rodzi się miedzy nimi nić porozumienia.
Książka już jest w sprzedaży:
Kupisz Tutaj

Trzecią i ostatnią zapowiedzią jest powieść, która zapowiada się bardzo ciekawie, lecz nie do końca jestem jej pewna. Jednak w jej opisie jest „to coś” co zachęca do sięgnięcia po nią:

"Wszystko razem" Ann Brashares, wyd. YA!
Premiera 8 listopada
(Okładka w przygotowaniu)
Kolejna powieść bestsellerowej autorki serii "Stowarzyszenie Wędrujących Dżinsów".
Sasha i Ray spędzają każde lato w starym domu na Long Island. Od dziecka wiele ich łączyło. Czytali te same książki, wędrowali tymi samymi piaszczystymi ścieżkami, jedli brzoskwinie z tego samego straganu, śmieli się przy tym samym stole w jadalni. Spali nawet w tym samym łóżku. Sasha i Ray nigdy się nie poznali. Tata Sashy był kiedyś mężem mamy Raya, wspólnie mieli trzy córki: perfekcjonistkę Emmę, piękną Mattie oraz ulubienicę Quinn. Małżeństwo jednak rozpadło się na dwie rodziny, z których każda pragnie zatrzymać stary dom dla siebie. Bez względu na to jak słodko-gorzkie wspomnienia się z nim wiążą. Tego lata jednak losy Sashy, Raya i ich rodzeństwa splotą się w sposób, którego nie przewidziało żadne z nich…



Dziękuję wam za poświęcony czas na przeczytanie tej zapowiedzi.
Dajcie znać w komentarzu na jaką książkę najbardziej czekacie.

czwartek, 14 września 2017

„Najlepszy powód by żyć” – Augusta Docher [PRZEDPREMIEROWO]

Ostatnio zaczęłam się zastanawiać nad najlepszymi i najgorszymi rzeczami, które przytrafiły się w moim życiu. Zastanawiam się nad powodami, dzięki którym chce mi się żyć. Czy moje życie jest idealne czy raczej nie.
Pewnego dnia odnalazłam odpowiedź na te pytania.

„Najlepszy powód by żyć” – Augusta Docher - jest to bardzo wciągająca opowieść o dziewczynie, która musiała znaleźć siłę by żyć.

Na samym początku powieści poznajemy główną bohaterkę książki Dominikę. Dowiadujemy się, że pewnego dnia mała okropny wypadek. W ułamku sekundy stała się żywą ludzką pochodnią.

Dominika budzi się po kilku dniach.
Jest świadoma tego, że to był wypadek, a ojciec nie chciał jej zabić.
Tata dziewczyny siedzi w więzieniu, a Dominika leży w szpitalu i nie ma w niej chęci do życia. Brakuje jej sił do walki o swoje życie, poddała się, jednak są ludzie, którzy walczą o jej życie.

I tak na pierwszy rzut oka koniec okazuje się być początkiem czegoś niezwykłego.

Pewnego dnia Dziewczyna trafia na nowo do szpitala. Tam napotyka ambitnego i młodego lekarza Tomka. Chłopak dostrzega w niej coś więcej niż kolejną pacjentkę. Do tego pisze prace naukową o anestezji i terapii bólu przy oparzeniach i prosi dziewczynę o pomoc. Dominika postanawia jemu pomóc. Nie widzi w tym nic złego, wierzy, że może to pomóc innym osobom.
Pewnego razu poznaje ona brata Tomka – Marcela.
Marcel jest przysłowiową czarną owcą w szanowanej rodzinie. Jednak Dominika od razu wpadła mu w oko i postanawia spróbować jej najlepiej jak potrafi pomóc. I w tym momencie zaczyna się najciekawsza część książki.
Marcel pomimo swojej początkowej postawy „czarnej owcy” jest bardzo dobrym chłopakiem. Widać w nim wielkie pokłady dobroci, jednak swoim zachowaniem „rozwala” system w książce. Jego odzywki i zachowane często sprawiała u mnie wybuchy śmiechu.

Książkę czyta się bardzo szybko przyjemnie. Przynajmniej mi bardzo szybko zleciał przy niej czas.
Podoba mi się, że książka jest bardzo realna i można postawić się na miejscu Dominiki.
Przyznam szczerze, że były momenty, w których dostawałam napadu śmiechu ludzie potrafili patrzeć się na mnie z tego powodu jak na jakąś wariatkę. A to wszystko jest winą Marcela. Zresztą nie tylko śmiech towarzyszył mi podczas czytania. Wzruszenie i łzy w niektórych fragmentach książki są nieodłącznym elementem. W każdej sekundzie naszego życia może się coś wydarzyć coś, co przewróci nasze życie do góry nogami. Dlatego powinnyśmy chwytać z niego to, co najlepsze. Powinniśmy szukać powodu by żyć.
Myślę, że autorka tej książki chciała pokazać nam, że nie ważne jak jest nam ciężko w życiu, najważniejsze jest to by się nie poddać. Trzeba wstać na nogi i walczyć o swoje.

Książka jest też podzielona na dwie grupy rozdziałów: Przedtem i Teraz.
Dzięki temu poznajemy przeszłość oraz teraźniejszość w przeżyciach głównej bohaterki. Poznajemy jej uczucia z dwóch perspektyw, dzięki czemu możemy bardziej zżyć się z nią.
Taki podział według mnie pozwala nam zrozumieć wszystko, co było i powiązać to z teraźniejszością.

Od jakiegoś czasu czytam książki, które napisała Augusta Docher (Beata Majewska). Mam takie wrażenie, że autorka piszę z każdą książką coraz lepiej.
Z czystym sumieniem mogę oświadczyć, że „Najlepszy powód by żyć” jest najlepszą książką tej autorki i moje zdanie się raczej szybko nie zmieni.
Książka posiada wszystko, za co cenię sobie książki i co chcę mieć zawarte w książkach. Dlatego moja ocena jest oceną 9/10

niedziela, 3 września 2017

„Wojowniczka”- Natasha Lucas.



Zakochałam się w nowym bohaterze książkowym!!!
Nie ma to jak miłość książkoholika! Zapewne nie jeden książkoholik się zakochał w jednym z bohaterów książek.
Uwielbiam te piękne uczucie i tą cudowną euforię.
Może nie będę się już rozpisywać na ten temat jak to przyjemnie się zakochać w nowym książkowym bohaterze z niedawno przeczytanej książki.

Całkiem niedawno było mi dane przeczytać książkę w formie e-booka. Jak sami zapewne wecie nie przepadam za książkami w wersji elektronicznej, a jednak moje wewnętrzne „Ja” nie dawało mi spokoju i musiałam przeczytać tego e-booka.

Mowa oczywiście o książce „Wojowniczka”- Natasha Lucas.
Jest to powieść, którą czyta się naprawdę bardzo szybko przyjemne. Autorka napisała całą powieść w bardzo lekkim i przyjemny dla oka stylu.
Bardzo też spodobał mi się świat opisany w książce.

Dawno temu ludzie mieszkali na planecie Ziemia. Niestety byli oni zmuszeni przenieść się na nową planetę, aby tam wieść spokojne życie. Tak też jest Stara Ziemia, oraz Nowa Ziemia. 
Na Nowej Ziemi jest podział na trzy strefy.
I Strefa - Jest strefą gdzie mieszkają ludzie bez skazy. Ludzie, którzy nie odebrali nikomu życia.
II Strefa - To Strefa, na której żyją inni mieszkańcy Nowej Ziemi zwani rasą. Ludzie z Rasy posiadają zdolność do szybkiego leczenia się oraz posiadają nadludzką siłę.
III Strefa - Jest strefą, w której są więzienia. Osoby, które tam przebywają odebrały komuś życie. W tej strefie funkcjonuje również dom publiczny zwany potocznie Burdelem. I to właśnie tu zaczyna się cała opowieść.

Serena urodziła się w strefie III i mieszkała przez cały czas z matką. Gdy tak było matka ją chroniła przed całym złem, które mogło ją w tym miejscu spotkać. Niestety po śmierci matki wszystko się zmieniło. Serena wiedziała, że musi uciec z tego popapranego miejsca, lecz musi przyjść na to odpowiedni moment, a do tego czasu musi odwlec to, co od śmierci jej rodzicielki jest nieuniknione.

Pewnego wieczoru, kiedy w klubie roznosiła drinki zauważyła nieziemsko przystojnego mężczyznę, który z kimś rozmawiał. Dziewczyna uwiedziona jego wyglądem postanawia podejść do stolika, przy którym siedzi nieziemsko przystojny mężczyzna (oczywiście muszę wspomnieć, że to właśnie w nim się zakochałam).
Jak to w książkach już jest, nic nie jest takie piękne jak to wygląda.
Kłopoty oczywiście muszą nadejść.
Szef burdelu był bardzo wciekły zachowaniem Sereny, na szczęście tajemnicza piękna postać wstawiła się za dziewczyną.
Serena bardzo szybko zauważyła, że mężczyzna jest przedstawicielem Rasy.

Jace - tajemniczy i zabójczo przystojny, gdy tylko zauważył Serenę miał, co do niej pewne plany. Pomaga on dziewczynie uciec z burdelu i zabiera ją do siebie.
Mężczyzna już w tym obskurnym miejscu połączył się z Sereną Prawdziwym Partnerstwem.
Jednak czy reszta jego społeczności pogodzi się z faktem, że wybranką pierwszego jest człowiek?
Tego musicie dowiedzieć się sami.

Ta książka jest OBŁĘDNA!!
Nie mogę się jej doczekać w wersji papierowej, co, jak co ale tej książce się to należy. Przeczytałam ją w ciągu jednego dnia i bardzo żałuję, że skończyła się tak szybko. Jak dla mnie mogłaby być o wiele dłuższa. Książkę czytało się bardzo przyjemnie i do tego z wielkim zaangażowaniem.

Opowieść jest bardzo krótka, ale jak to mówią: niekiedy mała rzecz cieszy najbardziej. I tak jest w przypadku tej książki. Ponad dwieście dwadzieścia stron pełnych różnego rodzaju emocji, które bardzo szybko wpływają na czytelnika. Podczas czytania idzie się uśmiać do łez i mieć napady śmiechu, odczuć irytację i złość jak i popłakać się ze wzruszenia. Uwielbiam czytać takie książki, a podczas czytania mam nawyk wąchania kartek i tego mi trochę brakowało.
Jace, Serena i ich losy są bardzo ciekawe i zrobiły na mnie spore wrażenia.  Po przeczytani tej książki miałam wiele pytań poukładanych w dość chaotyczny sposób. Zresztą do tej pory są, tylko je trochę lepiej poukładałam w głowie.
Z jednej strony ilość stron mnie cieszy, ponieważ ta książka została napisana z głębi serca, a nie z przymusu.

Książka w dużej merze jest opowieścią o sile uczucia, jakim jest prawdziwe partnerstwo, a partnerstwo jest siłą miłości.
Ludzie boją się przedstawicieli członków Rasy. Wrogo są do nich nastawieni tak samo jest ze stroną Rasy.
Dopiero połączenie się Jacea i Sereny jest dowodem na to, że te dwa odmienne gatunki mogą żyć ze sobą.
Takie nastawienia są dość rasistowskie. Autorka tej książce pokazuje, że takie zachowanie czy nastawienie jest nieodpowiednie jak to, że każdy z nas jest wyjątkowy i inny. Nie ma dwóch takich samych osób, są za to osoby pasujące do siebie.

Dla niektórych może być to zwykła opowieść. Dla mnie to już zawsze będzie coś więcej niż normalność. Na książki, bowiem trzeba patrzeć z każdego wymiaru. Tu nie chodzi tylko o słowa, lecz w dużej mierze o wyobraźnię.

W tej chwil nie pozostaje mi nic innego jak czekać na kolejną część i wersję papierową.
Oceniam tą książkę na 8/10